Celem projektu „Wirtualna podróż do Zaatari” jest pokazanie jak można to zrobić. My podjęliśmy temat wojny i uchodźctwa i chcielibyśmy zaprezentować Państwu jak to przeprowadziliśmy. Przy okazji pragniemy także wskazać skąd czerpać rzetelną wiedzę, jakimi materiałami można się wesprzeć oraz gdzie szukać inspiracji na różne formy działań edukacyjnych.
O odpowiedzi na te pytania poprosiliśmy edukatorki, które w pracy z dziećmi regularnie odnoszą się do tematów takich jak wojna, uchodźstwo, międzykulturowość, czy migracja.
Na pytania odpowiadają: Ula Ziober, Maria Ratajczak, Maria Nowak.
„Dzieci już od najmłodszych lat funkcjonują w złożonej rzeczywistości medialnej i społecznej. Docierają do nich strzępki rozmów, fragmenty komunikatów, relacje i obrazy, często drastyczne lub szokujące, więc zmuszone są odnaleźć się w świecie dorosłych pojęć i zjawisk, na które pozornie nie powinno być miejsca w dziecięcej rzeczywistości. Jak rozmawiać z dzieckiem na temat globalnych problemów, takich jak wojna, zmiany klimatu, czy pandemia? Jedną z dróg może być sztuka, a szczególnie literatura.”
Badanie przeprowadzone przez Marię Ratajczak, autorkę projektu Światoczytanie, pokazuje, że blisko połowa zapytanych twierdzi iż takie tematy powinny być podejmowane nie przez rodziców, a przez nauczycieli, animatorów, odpowiednio wykwalifikowanych edukatorów. Czy na pewno? Jedynie 20,8% zapytanych uznało, że tematy powinny się pojawiać zarówno w domu, jak i w szkole.
osoby pracującej z dziećmi (nauczyciel, animator, wychowawca, bibliotekarz...)
rodzica/opiekuna dziecka
zarówno osoby pracującej z dziećmi, jak i rodzica/opiekuna
Mamy nadzieję, że dzięki inicjatywom takim jak ta, odważą się Państwo na rozmowę ze swoimi podopiecznymi, niezależnie od tego czy są Państwa dziećmi, czy uczniami. Szczera rozmowa z kształtującym swoje poglądy młodym człowiekiem powinna być czymś oczywistym i naturalnym. To ci młodzi ludzie wkrótce będą decydować o losach ludzkości i Ziemi.
Po obserwacji dynamiki dysput politycznych komentarz czterolatka brzmiał:
Mama wiesz jak oni się kłócą? Wyobraź sobie, Ty jesteś nią a ja nim. Ty ciąąągle mówisz a ja Ci przeszkadzam.
Czy można to lepiej wyrazić?
Celem projektu jest nie tylko opracowanie metody na poprowadzenie warsztatów na ten temat, ale też (a może przede wszystkim) oddanie głosu dzieciom i poznanie ich punktu widzenia. Jako edukatorzy i wychowawcy często zapędzamy się w idei przekazywania wiedzy. To oczywiście bardzo ważne, ale nie mniej ważne jest oddanie w rozmowie przestrzeni dziecku. Może dzięki temu otrzymamy nie tylko trafne obserwacje ale wręcz rozwiązania różnych problemów?
Dzięki konkursowi zorganizowanego w ramach projektu udało nam się jeszcze lepiej poznać perspektywę dziecka. Gratulujemy ciekawych rysunków, inspirujących rozmów, a przede wszystkim odwagi w podjęciu tematu. Z dumną przedstawiamy wypowiedzi dzieci na temat tego czym jest wojna i jak można sobie z nią poradzić.
Przez wiele dni szliśmy przez pustynię w kierunku Jordanii. W tygodniu, w którym opuściliśmy dom, mój latawiec utknął na drzewie. Ciekawe czy nadal tam jest. Chciałabym go odzyskać. Mam na imię Sidra i mam 12 lat. Chodzę do piątej klasy. Pochodzę z Syrii, z prowincji Hims. Od 1,5 roku mieszkam w obozie Zaatari w Jordanii.
Od tych słów zaczyna się film pt. „Chmury nad Sidrą”, nagrany w jordańskim obozie dla uchodźców Zaatari. Zgodnie z zapowiedzią, narratorką jest 12-letnia Syryjka, która przez parę minut opowiada o swoim życiu codziennym – o rodzinie, szkole, zabawach, jedzeniu. Z dziecięcą niewinnością, pozbawioną oceny i żalu pokazuje realia życia w obozie dla uchodźców. Film nakręcony został kamerą 360 stopni co umożliwia symboliczne „wejście” w sytuację. Można się rozejrzeć dookoła, lepiej poznać odwiedzane miejsce. Film, który pozwala odbiorcom doświadczyć skrawka rzeczywistości obozu jest bardzo dobrym pretekstem i punktem wyjścia do rozmowy.
Szczególnie cenny jest tu komentarz dziecka nawiązujący specjalną nić pomiędzy rówieśnikami. Bo choć odbiorców i narratorkę różnią realia, konteksty w jakich żyją, warunki, to tak naprawdę ich codzienność sprowadza się do tego samego – rodziny, szkoły, zabawy, narzekania na młodszego brata, który ciągle płacze czy radości z grania w piłkę.
Film został wyprodukowany przez projekt UN VR Organizacji Narodów Zjednoczonych w ramach kampanii na rzecz Milenijnych Celów Rozwoju, zyskał znaczące zainteresowanie m.in. na takich festiwalach filmowych jak Sundance czy Tribeca. Jego premiera odbyła się podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Do dziś jest przytaczany jako jedna z najważniejszych produkcji dokumentalnych w formacie 360 stopni, które wywarły istotny wpływ na świadomość decydentów w zakresie wyzwań globalnych. Film otrzymał m.in. nagrodę Sheffield International Documentary Festival.
Liczne konflikty zbrojne (Bliski Wschód, Ukraina) przyczyniły się do masowych ruchów migracyjnych. Tylko w ciągu 2019 roku migracja dotyczyła 271,6 mln ludzi. Jak pokazują dane GUS, także Polska staje w obliczu planowania polityki integracji kulturowej. W tym aspekcie bardzo ważne jest stworzenie przybywającym do polskich szkół dzieciom, często po traumatycznych doświadczeniach, warunków do rozwoju, które oparte są na szacunku, empatii, współpracy i życzliwości. Nie mniej ważne jest aby umożliwić polskim uczniom zrozumienie sytuacji z jaką się spotykają. Podstawowe wychowanie powinno uświadamiać dzieci i młodzież w temacie globalnych zjawisk i tendencji, które finalnie mają wpływ na życie każdego z nas.
Projekt skupia się na uchodźcach z Syrii, jednej z największych grup migracyjnych ostatnich lat. Od początku konfliktu syryjskiego kraj opuściło już ponad 5,5 mln mieszkańców, z czego 288 267 osób znajduje się w obozach dla uchodźców (zgodnie z danymi UNHCR opublikowanymi 12 marca 2020 roku). Obóz w Zaatari, znajdujący się w Jordanii, ale zaledwie kilka kilometrów od granicy jordańsko-syryjskiej, to jeden z największych obozów, wg danych z 4 sierpnia 2020 roku (UNHCR, Youth Services Sustainability in the Zaatari Refugee Camp) mieszka w nim 75 534 osób, z czego blisko 30% to dzieci i młodzież do 18 r.ż. Zgromadzeni na powierzchni 5.2 km2, w surowych warunkach, odseparowani od świata, po trudnych doświadczeniach i z niejasną przyszłością, pozostają czasem całymi latami.
Jaka jest różnica między migracją dobrowolną, a przymusową? Kim jest imigrant, a kim jest uchodźca? I wreszcie skąd się wziął i czym się objawia obecny kryzys migracyjny? Dzięki nawiązaniu współpracy z autorami portalu uchodzcy.info otrzymaliśmy dostęp do aktualnych informacji dotyczących obecnego kryzysu migracyjnego. Znajdą tu Państwo także odpowiedzi na pytania jakie jest stanowisko Unii Europejskiej, na czym polega propozycja rozdziału uchodźców i jak wygląda sytuacja poza Europą.
Zanim jednak zaczniemy edukować, warto sprawdzić jaki jest stan naszej wiedzy o uchodźcach. W ramach rozgrzewki prezentujemy kilka zdań. To prawda czy fałsz? Po kliknięciu + pojawi się wyjaśnienie.
Twierdzenie, że każdy uchodźca to muzułmanin, jest nieprawdą. Przyjrzyjmy się faktom. UNHCR – organ ONZ monitorujący sytuację uchodźców oraz rejestrujący ich i pomagający im na całym świecie – nie prowadzi statystyk dotyczących wyznania uchodźców. Dlaczego? Ponieważ jednym z praw człowieka jest prawo do nieposiadania obowiązku manifestowania swojej wiary lub przekonań. Wiara jest prywatną i intymną sprawą każdego człowieka. Z tego też powodu w polskich dowodach osobistych nie ma informacji dotyczącej wyznania. A ponieważ UNHCR nie rejestruje takich danych, nie istnieją żadne wiarygodne informacje pozwalające jednoznacznie określić, ilu wśród uchodźców jest muzułmanów, a ilu wyznawców innych religii. Co więcej, sytuacja ta jest zmienna – wszystko zależy od tego, gdzie i jakie konflikty wybuchają na świecie w danym okresie.
Prawdą jest, że możemy obecnie zaobserwować wzrost liczby uchodźców z krajów uważanych za muzułmańskie. Wynika to z destabilizacji sytuacji na Bliskim Wschodzie, głównie w Syrii i Iraku. Nie można jednak na tej podstawie stwierdzić, że wszyscy uchodźcy z tego regionu to muzułmanie. Dlaczego? Ponieważ przed wybuchem wojny żyli tam również wyznawcy wielu innych religii. Przykładowo w Syrii – według danych PEW Research Center – w 2010 roku żyło 92,8% muzułmanów (w tym: sunnici, alawici, druzowie, imamici i ismailici), 5,2% chrześcijan (w tym: prawosławni, katolicy i protestanci) i około 2% osób nieprzyznających się do żadnej religii.
To jeden z najczęściej powtarzanych mitów mających wzbudzić strach przed muzułmanami. Jest on nieprawdziwy z co najmniej pięciu powodów.
Po pierwsze, gdyby uznać tezę, że muzułmańskie rodziny zawsze mają wiele dzieci, to automatycznie współczynnik urodzin we wszystkich krajach muzułmańskich powinien być na podobnym, bardzo wysokim poziomie. Tymczasem podczas gdy kobiety w Somalii rodzą przeciętnie 6,6 dzieci, ten sam wskaźnik w Iranie wynosi 1,7. Skoro dwa muzułmańskie kraje mogą aż tak mocno się różnić, można raczej przypuszczać, że na liczbę urodzin w większym stopniu niż religia wpływają kultura, polityka prorodzinna oraz sytuacja ekonomiczna w kraju zamieszkania. Na rzecz takiej hipotezy przemawia przykład Polaków, których współczynnik urodzeń w Polsce wynosi 1,3, a w Wielkiej Brytanii 2,1, a przy zawężeniu grupy wiekowej do Polek w wieku 25-34, współczynnik ten wynosi ponad 15% różnicy na rzecz Polek w Wielkiej Brytanii. Co więcej, Polki w Wielkiej Brytanii rodzą statystycznie najwięcej dzieci ze wszystkich mniejszości narodowych, więcej nawet niż kobiety pochodzące z krajów muzułmańskich.
Po drugie, trzeba zdać sobie sprawę, że Europa nie jest religijnym monolitem. W wielu miejscach na naszym kontynencie muzułmanie żyli od wielu wieków i są takimi samymi Europejczykami jak żyjący tu chrześcijanie czy ateiści – wystarczy wspomnieć polskich Tatarów. Dlatego nie możemy zapominać, że w tak pojemnej kategorii jak „europejskość” zawiera się również islam.
Po trzecie, europejscy muzułmanie (zarówno ci żyjący tu od stuleci, jak i ci, którzy przyjechali w okresie dekolonizacji) nie są jednorodni wyznaniowo. Nie ma jednego islamu – ani w Europie, ani w Azji czy w Afryce. Europejscy muzułmanie wyznają różne odłamy islamu i zostali wychowani w różnych kulturach, które często kształtowały ich w większym stopniu niż wiara. Mit o zdominowaniu Europy przez islam zakłada, że religia jest głównym, a może nawet jedynym przejawem obecności muzułmanów w przestrzeni publicznej. Podobnie jednak jak w przypadku części chrześcijan czy żydów, którzy traktują religię jako część sfery prywatnej, także dla wielu wyznawców islamu nie jest on głównym elementem społecznej tożsamości.
Po czwarte, choć faktem jest, że w Europie przybywa muzułmanów, przyrost ten jest stosunkowo powolny i w dającej się przewidzieć przyszłości nie zapowiada się na żadną islamską dominację Europy. Przyjrzyjmy się statystykom. Według raportu PEW Research Center, jednego z najważniejszych amerykańskich think tanków zajmujących się tematyką społeczną, w 2010 roku na kontynencie europejskim mieszkało nieco ponad 44 milionów muzułmanów, którzy stanowili zaledwie 6% europejskiej populacji. Szacuje się, że około 2030 roku ich liczba wzrośnie do 58 milionów, co stanowić będzie jedynie 8% europejskiej społeczności. Warto jednak zwrócić uwagę, że na liczby te składa się populacja zarówno Unii Europejskiej, jak i Rosji (ponad 14 milionów muzułmanów w 2010 roku) czy krajów z zasiedziałymi społecznościami muzułmańskimi (jak Bośnia, Bułgaria czy Albania).
Po piąte, powyższe dane nie odzwierciedlają postępującego procesu sekularyzacji żyjących w Europie muzułmanów. W niektórych krajach proces ten dotyka muzułmanów nawet silniej niż wyznawców innych religii. Według danych zgromadzonych w ramach European Social Survey (ESS) – jednego z najważniejszych sondaży badających postawy, przekonania i zachowania Europejczyków – regularnie do meczetu chodzi 60,5% muzułmańskich imigrantów żyjących w Europie krócej niż dwanaście miesięcy. Dla grupy mieszkającej w tu dłużej niż rok odsetek ten spada do 48,8%. Ponad połowa europejskich muzułmanów odwiedza meczety w celach modlitewnych bardzo rzadko albo nie odwiedza ich nigdy.
Twierdzenie, że uchodźcy popełniają więcej przestępstw niż inne grupy, ma taki sam sens logiczny jak twierdzenie, że więcej przestępstw od przeciętnej dla całej populacji popełniają blondyni. Dlaczego? Bo uchodźcy nie są jednorodną grupą. Pochodzą z wielu krajów i kultur, wyznają różne religie, mówią różnymi językami, mają różne wykształcenie, wychowali się w różnych systemach prawnych. Sam fakt, że są uchodźcami, nie ma wpływu na to, czy łamią prawo, czy nie.
Ponieważ jednak mit ten jest często powtarzany, policje kilku europejskich krajów, które do tej pory nie zbierały danych dotyczących przestępczości uwzględniających takie kryteria jak status pobytowy, postanowiły sprawdzić, jak to wygląda w rzeczywistości. Co wynika z oficjalnych statystyk? Że powyższe stwierdzenie jest nieprawdziwe. W raporcie niemieckiego Federalnego Urzędu Kryminalnego z listopada 2015 roku możemy przeczytać, że „uchodźcy popełniają czyny karalne tak samo rzadko lub tak samo często jak obywatele Niemiec”. Z raportu wynika również, że liczba przestępstw dokonanych przez imigrantów wzrosła w 2015 roku w porównaniu do roku 2014 o 79%, podczas gdy liczba uchodźców wzrosła w tym samym czasie o 440%. Do podobnych wniosków doszła również policja w Holandii. Pod koniec 2015 roku zastępca szefa tamtejszej policji Ruud Bik poinformował, że holenderska policja nie odnotowała wzrostu liczby przestępstw wraz z przybyciem uchodźców.
Jak ta kwestia wygląda w Polsce? Statystyki policyjne nie wyodrębniają uchodźców, wszystkich cudzoziemców ujmują łącznie. Wynika z nich, że generalnie cudzoziemcy dokonują niewielkiej liczby przestępstw. Zgodnie z danymi policji w roku 2012 dokonano w naszym kraju 950 834 przestępstw, z czego cudzoziemców podejrzewano o 2152 z nich, czyli nieco ponad 2 promile (jest to suma wszystkich domniemanych sprawców nieposiadających obywatelstwa polskiego, a nie liczba uchodźców). To wynik mniej więcej równy odsetkowi wszystkich cudzoziemców w naszym kraju, a mówimy tu przecież o statystyce osób podejrzanych, nie zaś faktycznie skazanych. Zobacz statystyki policji: Raport statystyczny za 2012 rok oraz Przestępczość cudzoziemców w liczbach. W latach 2004-2012 najliczniej popełniali przestępstwa obywatele: Ukrainy, Niemiec, Litwy, Białorusi, Rosji, Rumunii, Armenii, Bułgarii, Gruzji, Czech. A najczęściej i najliczniej popełnianym w Polsce przez cudzoziemców przestępstwem było prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego.
Prawda jest zupełnie inna. W rzeczywistości wiele krajów muzułmańskich przyjmuje znacznie więcej uchodźców niż większość krajów europejskich. W 2015 roku do 27 państw Unii Europejskiej przybyło ponad milion uchodźców z różnych części świata. W tym czasie w samym tylko Libanie zarejestrowano taką samą liczbę uchodźców z Syrii. W praktyce oznacza to, że co piąta osoba przebywająca w tym kraju jest syryjskim uchodźcą. 2,5 miliona syryjskich uchodźców przyjęła Turcja, a jordańskie władze szacują, że żyje u nich niemal 1,5 miliona Syryjczyków, z czego co drugi zarejestrowany jest jako uchodźca.
Czytając statystyki Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców (UNHCR), możemy zauważyć, że wiele bogatych krajów Zatoki Perskiej nie przyjęło ani jednego uchodźcy w 2015 roku. Nie należy jednak wyciągać na tej podstawie wniosku, że kraje arabskie są bierne w sytuacji obecnego kryzysu migracyjnego. Dlaczego? Kraje Zatoki nie podpisały do tej pory międzynarodowych umów dotyczących uchodźców, dlatego Syryjczycy przekraczający ich granice nie otrzymują formalnie takiego statusu. Często jednak dostają w zamian pozwolenia na pobyt i podjęcie pracy. Szacuje się, że ponad pół miliona Syryjczyków mieszka obecnie w Arabii Saudyjskiej, około ćwierć miliona w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a kolejne dziesiątki tysięcy w Katarze, Kuwejcie, Omanie i Bahrajnie.
Warto wiedzieć, że według raportu UNHCR na koniec 2019 roku (to najświeższe dane) najwięcej uchodźców zamieszkiwało następujące kraje: Turcja – 3,6 miliona, Kolumbia – 1,8 miliona, Pakistan – 1,4 miliona, Uganda – 1,4 miliona, Niemcy – 1,1 miliona. Za nimi są Sudan, Iran, Liban, Bangladesz, Etiopia, Jordania i Demokratyczna Republika Konga. Trzeba przy tym wziąć poprawkę na to, że są to statystyki oficjalne, więc faktyczna liczba osób uciekających do tych krajów może być znacznie wyższa.
Część opinii publicznej zaczęła tak myśleć po tym, jak wyszło na jaw, że niemieckie media wstrzymały publikację newsów o wydarzeniach sylwestrowych w Kolonii do czasu wydania oficjalnych komunikatów przez policję. Według niektórych medioznawców jest to jeden z tych przykładów, kiedy tradycyjne media popełniły błąd – za który zresztą przeprosiły w oficjalnym oświadczeniu. Jednakże generalnie rzecz ujmując, logicznym błędem jest uznanie, że treści tworzone przez profesjonalnych dziennikarzy są mniej obiektywne lub rzetelne niż te tworzone przez internautów. Spróbujmy się zastanowić dlaczego.
Po pierwsze, profesjonalnych dziennikarzy, w przeciwieństwie do zwykłych internautów, obowiązuje w Polsce prawo prasowe. Według artykułu 12.1 tego prawa „dziennikarz jest obowiązany zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło”. Oznacza to, że wiadomości podawane w tradycyjnych mediach powinny być zweryfikowane, w przeciwnym wypadku to samo prawo prasowe nakłada na wydawcę szereg obowiązków sprostowania i zadośćuczynienia pokrzywdzonym osobom lub instytucjom.
Po drugie, internet – w przeciwieństwie do mediów tradycyjnych – jest miejscem, gdzie każdy może napisać wszystko bez obowiązku informowania o źródłach lub weryfikacji publikowanych informacji. Stwarza to ogromne pole do nadużyć. W przypadku doniesień dotyczących uchodźców wielokrotnie zetknąć się można ze specjalnie stworzonymi nieprawdziwymi informacjami na ich temat. Niestety część odbiorców, niepotrafiących czytać ich w sposób krytyczny, przekazuje je dalej jako prawdę. W ten sposób rozprzestrzeniają się fałszywe newsy, które mają na celu rozbudzenie niepewności lub strachu przed uchodźcami. Politolodzy i medioznawcy nie wykluczają, że część z tych fałszywych materiałów jest elementem toczącej się stale wojny informacyjnej pomiędzy różnymi państwami i mają na celu wzbudzanie niepokojów społecznych. Przykłady tego typu działań można znaleźć na stworzonej w Niemczech mapie fałszywych informacji.
Po trzecie, również informacje z mediów tradycyjnych należy przyjmować w sposób krytyczny. Warto zdać sobie sprawę, że poszczególne redakcje prowadzą własną politykę informacyjną, często opartą na promowaniu takiego czy innego światopoglądu. Dopóki ta wewnętrzna polityka nie jest ukrywana przed odbiorcami, a dziennikarze stosują się do prawa prasowego oraz nie wstrzymują publikacji newsów niepasujących do ich światopoglądu, nie ma w tym nic złego.
Po czwarte, warto zastanowić się, czy wstrzymanie publikacji na temat wydarzeń w Kolonii do momentu uzyskania oficjalnego komentarza policji jest tak oczywistym błędem, jak nas przekonywano. Sprawa nie jest jednoznaczna. Bezpośrednio po zamachach na World Trade Center 11 września 2001 roku nieodpowiedzialna polityka informacyjna, polegająca na publikowaniu nienawistnych wobec islamu wywiadów z przypadkowymi przechodniami (często ludźmi będącymi w stanie szoku), doprowadziła do wielu samosądów wobec muzułmanów w całych Stanach Zjednoczonych. Dlaczego tak się stało? Odpowiada za to doskonale zbadane zjawisko „konformizmu informacyjnego”, które polega na traktowaniu zachowań innych ludzi – zwłaszcza tych opisywanych w mediach – jako wskazówek dla własnego postępowania. Innym tego przykładem jest „efekt Wertera”. Jakiś czas temu badacze dostrzegli znaczący wzrost samobójstw spowodowany nagłośnieniem w mediach samobójstwa znanej osoby. Po serii badań doszli oni do wniosku, że informacje o samobójstwach oraz ich opisy zamieszczane w mediach mogą wywołać reakcje naśladownictwa. Dlatego część redakcji stara się ograniczać podawanie informacji o targnięciu się na własne życie znanych osób. W przypadku bulwersujących wydarzeń w Kolonii poczekanie z newsem na oficjalny komentarz policji mogło więc być zachowaniem najbardziej odpowiedzialnym. Zwłaszcza że, jak się później okazało, sprawcami w większości nie byli uchodźcy.
Co pewien czas przedstawiciele polskiego rządu powtarzają, że zamiast przyjmować uchodźców, powinniśmy rozwiązywać problemy tam, gdzie one powstają (choć nie są to przecież wykluczające się strategie pomocy). W lutym 2016 roku podczas londyńskiej konferencji „Supporting Syria and the Region” – czyli największej i najważniejszej konferencji poświęconej zbiórce od poszczególnych państw pieniędzy na pomoc uchodźcom – premier Beata Szydło wygłosiła następujące słowa: „Polska dołącza do państw, które przeznaczają środki finansowe na pomoc humanitarną w Syrii. Chcemy w ten sposób doprowadzić do rozwiązania problemu, który narodził się tam na miejscu, by Syryjczycy mogli wrócić do domów”. Sprawdźmy, jak to wygląda w rzeczywistości.
Polska zadeklarowała najmniejszy udział w pomocy ofiarom pozostającym w regionie: zaledwie 3 mln euro. Co ciekawe, nasz kraj planował wpłacić dużo mniej niż rządy znacznie mniejszych Czech (7 mln euro), Słowacji (4,7 mln euro), czy Węgier (5 mln euro). Tymczasem Wielka Brytania i Norwegia zobowiązały się do przekazania w sumie dodatkowych 2,9 mld euro na pomoc dla Syryjczyków do 2020 roku, a w czasie konferencji zebrano łącznie ponad 9 mld euro. Polska zamierzała przeznaczyć również dodatkowe 1,5 mln euro na pomoc uchodźcom w państwach ościennych – to środki, które są wpłacane za pośrednictwem ONZ, Unii Europejskiej i w ramach współpracy bilateralnej. Łącznie rząd naszego kraju deklarował, że w 2016 roku przeznaczy łączną kwotą 4,5 mln euro na walkę z kryzysem humanitarnym i pomoc uchodźcom poza granicami naszego kraju (nie wliczając w to kwoty przekazanej Turcji w ramach umowy o wspólnym rozwiązaniu kryzysu migracyjnego). Była to jedna z najniższych sum pośród krajów Europy.
Używanie stwierdzenia: „uchodźcy roznoszą choroby” jako argumentu przeciwko przyjmowaniu ich w Polsce i Europie budzi skojarzenia z wymierzoną w Żydów propagandą hitlerowską. Nawet gdyby to była prawda, byłby to raczej kolejny argument za tym, aby ich przyjąć – i poddać leczeniu. Niemniej jednak sprawdźmy, czy rzeczywiście grozi nam jakakolwiek katastrofa epidemiologiczna.
Niewątpliwie przemieszczanie się ludzi pomiędzy różnymi strefami geograficznymi grozi przenoszeniem mniej lub bardziej poważnych chorób. Jednakże ryzyko epidemiologiczne związane z przyjęciem uchodźców jest znacznie mniejsze niż zagrożenie powodowane wyjazdami polskich turystów do krajów pozaeuropejskich. Czyżby powinno się więc zakazać wyjeżdżania na wakacje?
Ryzyko przywiezienia chorób przez turystów wynika z kilku faktów. Po pierwsze, są oni stosunkowo mało odporni na choroby spotykane poza Europą, i tym samym podlegają dużemu ryzyku zarażenia. Po drugie, nie kontroluje się stanu zdrowia turystów przekraczających polskie granice – ani powracających z wakacji Polaków, ani obcokrajowców przyjeżdżających do naszego kraju. W związku z tym nikt nie wie, co ze sobą przywieźli. Po trzecie, polscy turyści rzadko szczepią się na choroby występujące w krajach, które odwiedzają podczas wakacji.
A jak to jest z uchodźcami? W chwili przekroczenia polskiej granicy poddawani są kontroli lekarskiej w tak zwanym filtrze epidemiologicznym, czyli specjalnie przygotowanej przychodni. Przechodzą tam serię badań lekarskich. Jest to warunek konieczny umożliwiający im pobyt w Polsce. Z meldunków epidemiologicznych publikowanych przez Państwowy Zakład Higieny wynika, że do końca 2014 roku nie odnotowano zwiększonej liczby zachorowań na choroby występujące w krajach pochodzenia uchodźców. Podobne meldunki płyną z całej Europy – z ocen ekspertów z Europejskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (European Centre for Disease Prevention and Control) wynika, że ryzyko epidemii spowodowane przybyciem uchodźców jest bardzo niskie. Tym bardziej, że w czasie oczekiwania na przyznanie statusu uchodźcy cudzoziemcy uczestniczą w różnych programach profilaktycznych, przechodzą badania lekarskie i szczepienia. W ten sposób ryzyko spada jeszcze bardziej.
Jednym z najważniejszych dokumentów w historii polskiego uchodźstwa jest układ Sikorski–Majski podpisany 30 lipca 1941 roku pomiędzy premierem polskiego rządu a ambasadorem ZSRR w Londynie. Na jego mocy przywrócono stosunki dyplomatyczne między obydwoma państwami oraz ogłoszono amnestię dla Polaków zesłanych od początku wojny do gułagów. Był to również początek tworzenia Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR pod dowództwem gen. Władysława Andersa; w 1942 roku oddziały te zostały ewakuowane z Rosji do Iranu.
Jako „armia polska” do Iranu przedostało się wtedy aż 116 131 polskich obywateli. W rzeczywistości żołnierze stanowili w tej wielkiej grupie niewiele ponad połowę. Wraz z wojskiem szło 41 128 cywili, w tym 14 922 dzieci. Przyjęcie tak wielkiej liczby polskich uchodźców z jednej strony było popierane i przygotowane przez władze w Teheranie, z drugiej strony zostało uzgodnione z mocarstwami alianckimi, które były wówczas w na w pół wymuszonym sojuszu z rządzącym w Iranie Rezą Szachem Pahlawim.
Gholam Abdol-Rahimi, nadworny fotograf Rezy Szacha Pahlawiego, tak opisywał nowe transporty uchodźców w filmie dokumentalnym „Zapomniane requiem”:
Przybywający Polacy wyglądali bardzo źle, byli wychudzeni, chorzy i odziani w szmaty (…). Mój znajomy cieśla przygotowywał dla nich trumny, ponieważ każdego dnia z wycieńczenia umierało po pięćdziesięciu z nich.
Swoistą pamiątką tego wydarzenia są polskie cmentarze w Iranie – pochowano na nich blisko trzy tysiące Polaków.
Znakomita większość Polaków przeżyła jednak ucieczkę z Rosji i została – po szybkiej akcji przystosowania infrastruktury – rozmieszczona w różnych częściach Iranu. Od pierwszych dni zaczęła się tworzyć zorganizowana społeczność polonijna, z własnymi szkołami, instytucjami kulturalnymi i prasą. Skalę przedsięwzięcia obrazuje fakt, że w Iranie dla polskich dzieci powstało 21 placówek opiekuńczych, pedagogicznych i zdrowotnych.
Trzy lata później w Iranie mieszkało już tylko 3 600 Polaków. Dlaczego? Kraj ten od samego początku miał być tylko przystankiem – po rekonwalescencji polscy żołnierze wyruszyli w dalszą drogę, by walczyć na frontach Afryki Północnej i Europy. W tym samym czasie cywilni uchodźcy – dzięki istotnej pomocy rządu brytyjskiego – zostali rozlokowani po całym świecie, między innymi w Libanie, Palestynie, Afryce Wschodniej i Południowej, Indiach, Meksyku oraz Nowej Zelandii.
Jednym z najważniejszych dokumentów w historii polskiego uchodźstwa jest układ Sikorski–Majski podpisany 30 lipca 1941 roku pomiędzy premierem polskiego rządu a ambasadorem ZSRR w Londynie. Na jego mocy przywrócono stosunki dyplomatyczne między obydwoma państwami oraz ogłoszono amnestię dla Polaków zesłanych od początku wojny do gułagów. Był to również początek tworzenia Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR pod dowództwem gen. Władysława Andersa; w 1942 roku oddziały te zostały ewakuowane z Rosji do Iranu.
Jako „armia polska” do Iranu przedostało się wtedy aż 116 131 polskich obywateli. W rzeczywistości żołnierze stanowili w tej wielkiej grupie niewiele ponad połowę. Wraz z wojskiem szło 41 128 cywili, w tym 14 922 dzieci. Przyjęcie tak wielkiej liczby polskich uchodźców z jednej strony było popierane i przygotowane przez władze w Teheranie, z drugiej strony zostało uzgodnione z mocarstwami alianckimi, które były wówczas w na w pół wymuszonym sojuszu z rządzącym w Iranie Rezą Szachem Pahlawim.
Gholam Abdol-Rahimi, nadworny fotograf Rezy Szacha Pahlawiego, tak opisywał nowe transporty uchodźców w filmie dokumentalnym „Zapomniane requiem”:
Przybywający Polacy wyglądali bardzo źle, byli wychudzeni, chorzy i odziani w szmaty (…). Mój znajomy cieśla przygotowywał dla nich trumny, ponieważ każdego dnia z wycieńczenia umierało po pięćdziesięciu z nich.
Swoistą pamiątką tego wydarzenia są polskie cmentarze w Iranie – pochowano na nich blisko trzy tysiące Polaków.
Znakomita większość Polaków przeżyła jednak ucieczkę z Rosji i została – po szybkiej akcji przystosowania infrastruktury – rozmieszczona w różnych częściach Iranu. Od pierwszych dni zaczęła się tworzyć zorganizowana społeczność polonijna, z własnymi szkołami, instytucjami kulturalnymi i prasą. Skalę przedsięwzięcia obrazuje fakt, że w Iranie dla polskich dzieci powstało 21 placówek opiekuńczych, pedagogicznych i zdrowotnych.
Trzy lata później w Iranie mieszkało już tylko 3 600 Polaków. Dlaczego? Kraj ten od samego początku miał być tylko przystankiem – po rekonwalescencji polscy żołnierze wyruszyli w dalszą drogę, by walczyć na frontach Afryki Północnej i Europy. W tym samym czasie cywilni uchodźcy – dzięki istotnej pomocy rządu brytyjskiego – zostali rozlokowani po całym świecie, między innymi w Libanie, Palestynie, Afryce Wschodniej i Południowej, Indiach, Meksyku oraz Nowej Zelandii.
170 – tylu osobom przyznano w Polsce udzielono ochrony (statusu uchodźcy lub ochrony uzupełniającej) w pierwszym półroczu 2020. Uciekły one z:
Turcji – 47 os.
Rosji – 38 os.
Tadżykistanu – 17 os.
Ukrainy i Afganistanu – po 10 os.
Turkmenistanu – 7 os.
Iranu, Jemenu, Sierra Leone – po 6 os.
Syrii – 5 os.
Gwinei – 3 os.
Białorusi, Kirgistanu, Kazachstanu, Libii – 2 os.
Pakistanu, Armenii, os. bez obywatelstwa, Chin, Palestyny, Iraku, Somalii – po 1 os.
Najmłodsi z nich nie mieli nawet roku, a najstarsza osoba miała 85 lat.
93 to mężczyźni, a 77 – kobiety.
1296 – tyle wniosków o ochronę złożono w pierwszym półroczu 2020. To o 1/3 mniej niż w analogicznym czasie w zeszłym roku i najmniej od 21 lat. W czasie zamknięcia granic z powodu pandemii, polska Straż Graniczna niemal całkiem przestała przyjmować wnioski, łamiąc tym jedno z praw człowieka – do ubiegania się o azyl w razie prześladowania. 63% wniosków złożyli obywatele Rosji.
Zbiór podstawowych i rzetelnie opracowanych informacji związanych z kryzysem migracyjnym.
Wsparcie dla uchodźców i imigrantów w Polsce.
Mapy i dane statystyczne imigrantów i służb migracyjnych Polski.
Informacje na temat procedury udzielenia ochrony międzynarodowej.
Raporty dotyczące postępowań wobec cudzoziemców w Polsce.
Portal prezentujący aktualne dane i statystyki dotyczące migracji globalnej.
Międzynarodowa organizacja wspierająca uchodźców. Działa w miejscach konfliktów zbrojnych, w obozach dla uchodźców, w krajach bezpiecznych.
Wiemy już skąd czerpać wiedzę na temat liczb, kierunków, definicji pojęć, genezy zjawiska itd. Ale jakie materiały przekazywać dzieciom? Przygotowaliśmy listę książek, które w piękny i mądry sposób poruszają tematy wojny, migracji, międzykulturowości, tolerancji. Książki oczywiście nie zastąpią rozmowy, ale mogą być dobrym punktem wyjścia.
Ćmony i Smeśki Julia Donaldson i Axel Scheffler,
To MY, Dzieci Świata Eliza Piotrowska,
Kim oni są, ci muzułmanie? Zuzanna Pol,
Ludzie Peter Spier,
Basia i kolega z Haiti Zofia Stanecka,
Mój przyjaciel Szymon Kitty Crowther,
Kot, który zgubił dom Ewa Nowak,
Kunkush. Podróżnik bez wyboru Ula Ziober,
Wędrówka Nabu Jarosław Mikołajewski,
Chłopiec z Lampedusy Rafał Witek,
Kot Karima i obrazki Liliana Bardijewska,
Chłopiec znikąd Katherine Marsh,
Chłopiec z Aleppo, który namalował wojnę Sumia Sukkar,
Ada Judytka i zaginiony tałes Agnieszka Suchowierska,
Opowieści spod oliwnego drzewa Aida Amer,
Ala ma kota. A Ali? Zdanka pierwsza klasa Jolanta Nowaczyk,
Seria Apetyt na… Wydawnictwa Widnokrąg,
Emigracja Jose Manuel Mateo, Javier Martinez Pedro,
Teraz tu jest nasz dom Barbara Gawryluk,
Moje Bullerbyn Barbara Gawryluk,
Myślobieg – þankaganga Vala Þórsdóttir
Asiunia Jaonna Papuzińska,
Bezsenność Jutki Dorota Combrzyńska-Nogala,
Czy wojna jest dla dziewczyn? Paweł Beręsewicz,
XY Joanna Rudniańska,
Wojenne dzieci Ula Ziober,
Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo Grzegorz Gortat
Zaklęcie na „w” Michał Rusinek,
Bajka o Wojnie Joanna Rudniańska,
Wojna, która zmieniała Rondo Romana Romanyszyn i Andrij Łesiw,
Wszystkie moje mamy Renata Piątkowska,
Wróg Davide Cali, Serge Bloch,
Dym Anton Fortes, Joanna Concejo,
Listy w butelce Anna Czerwińska-Rydel,
Syberyjskie przygody chmurki Dorota Combrzyńska-Nogala
oraz pozostałe publikacje z serii „Wojny dorosłych. Historie dzieci”
Chcielibyśmy pokazać kilka sposobów na pracę warsztatową i prezentację tematu wojny, uchodźctwa, granic – ku inspiracji.
To oczywiście zaledwie kilka wybranych przykładów. Opisaliśmy tu inicjatywy, z którymi sami jesteśmy związani, znamy je i utożsamiamy się. Chętnie jednak przyjmiemy wszelkie sugestie i inspiracje, które z ogromną radością tu umieścimy.
Wystawa poruszająca temat uchodźców w Polsce. Przestrzenią ekspozycyjną była przyczepa kempingowa – forma domu, ale tymczasowego. Wkroczenie w małą, intymną przestrzeń, wypełnioną wspomnieniami i przedmiotami, ma skłonić do refleksji i skrócić dystans niezrozumienia i lęku przed „obcymi”, którzy w gruncie rzeczy tak mało różnią się od nas samych.
Próba zrozumienia pojęcia „granica” – nie tylko w przestrzeni, ale także w nas samych. Wystawa objęła fotografie dokumentujące przestrzeń polskiego pogranicza, a także ludzi, którzy na co dzień w niej funkcjonują i ją współtworzą. Oprócz zdjęć zaprezentowane zostały również rysunki oraz wypowiedzi dzieci, młodzieży i dorosłych, które zostały zarejestrowane podczas licznych spotkań „granicznych”.
Projekt, którego celem było przejechanie Polski wzdłuż granicy i spotkanie z mieszkańcami przygranicznych miejscowości, rozmowa na temat granic i warsztaty na temat uchodźców.
Warsztaty dla dzieci na temat wojny, których punktem wyjścia jest historia kota, który stał się uchodźcą. Przykład na pracę z dziećmi na tematy trudne, często unikane.
Poszukiwanie definicji domu z Syryjczykami mieszkającymi w Jordanii, którzy próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Wsparcie rodzin, które pozostały w Aleppo. Prawdziwe historie dramatu ludzkiego.
Przestrzeń do spotkania (często symbolicznego) między dziećmi z rozmaitych środowisk i kultur – przede wszystkim dzieci polskich i kurdyjskich oraz romskich.
Wspieranie działań na rzecz poprawy warunków życia uchodźców i migrantów, a także świadomości Polek i Polaków.
Symboliczne połączenie Słubic (po polskiej stronie granicy) i Frankfurtu nad Odrą (po niemieckiej stronie granicy). „Miasto” rządzące się własnymi prawami, otwarte na międzykulturowość, przyjmujące uchodźców.
Przedstawiamy Państwu opracowane przez nas propozycje na warsztaty, które powstały w oparciu o nasze doświadczenie.
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
Projekt został zrealizowany przez Fundację Wirtualne Horyzonty, przy wsparciu: Fundacji CultureLab, Fundacji Polska Gościnność (uchodzcy.info), Stowarzyszenia Zielona Grupa, wolontariuszy Kids Paradise.